Duch podróżnika nie umiera. Komu w drogę temu czas! Powstał plan wypadu do stolicy Czech. Po drodze podróż do wspomnień z dzieciństwa i... z okresu kiedy aktywnie służyłem ojczyźnie :-) Na koniec wizyta w Dreźnie. Ostatnio znajomy powiedział mi, że mu Drezno kojarzy się z komunistycznym, przemysłowym miastem, w którym nie ma nic ciekawego. Jakże mylne pojęcie! Wszystkich, którzy również się zastanawiają co takiego jest w Dreźnie odsyłam do filmu
"Dresden" Rolanda Suso Richtera.
Ekipa - ja, Kasia (moja żona) i córeczka Tosia w komplecie. Samochód zapakowany! W drogę! Wyruszamy po południu. Ruszamy z Legionowa, przeciskamy się przez Warszawę w stronę Raszyna i trasy katowickiej. O dziwo na drodze nie jest aż tak ciasno jak można byłoby się spodziewać. Przed Nadarzynem Kasię olśniewa! Nie wzięliśmy paszportów! A po co nam paszporty? Przecież wybieramy się do Czech i Niemiec. Tam nam nie będą potrzebne. Nam nie, ale Tosi tak! Dłuższa chwila zastanowienia: jedziemy ryzykując przeprawę z czeskim/niemieckim policjantem czy wracamy. Jednak wracamy. Powrót po paszporty zajmuje nam 2 godziny...
Miejmy nadzieję, że już wszystko mamy. Teraz rajd z przeszkodami (czyt: fotoradarami) gierkówką.